czwartek, 17 grudnia 2015

Rozdział 9

Nie do wiary.. Nawet Bóg mógł padnąć, że akurat ją musiałam spotkać.
- Luka… Posłuchaj… - milczałam i patrzyłam na nią jak osoba miała to gdzieś wszystko i się w dodatku usprawiedliwia. Wkurza mnie to! – Wiem jak się czujesz, na-…
- Skończ! – Musiałam przerwać to, nawet łzy dawały we znaki. No po prostu szału dostać można było. – Poszłaś sobie, to po pierwsze. Po drugie zostawiłaś nas z długami i w dodatku jakimi. Po trzecie przez Ciebie ojciec umarł… Przez Ciebie!!!
- Luka! Dziecko drogie! Myślałaś, że moje życie było łatwe ja odeszłam od was? Wiesz chociaż przez co musiałam przechodzić? Nie! Tylko proszę Cię żebyś mnie wysłuchała.- Parsknęłam na matkę. Najlepiej chciałabym żeby nie była tutaj. – Może pójdziemy do mnie, bo przy ojcu przeszkadzać w spokoju jest dość niewygodne.- Po długim zastanawianiu się i marszczenia czoła zgodziłam się, ale byłam niechętna do tego wyczynu.
 Przez całą drogę szłyśmy cicho, gdy tylko dotarłyśmy na miejsce. Był to dość stary blok, bo ściany zaczęły pękać. Matka mieszkała na 6 piętrze w mieszkaniu 18. W jej życiu wiodło się widocznie skromnie.
- Chcesz się czegoś napić? – Spytała matka
- Nie.
- W porządku. Usiądź na kanapie w salonie i czuj się jak u siebie. -  Moja mama chyba stara się mi polepszyć kontakt, ale wątpię, by się jej udało. Matka też usiadła i zaczęła swoją historyjkę. – Luciu…
- Nie mów tak do mnie. – Odezwałam się dość niskim tonem i w dodatku jej przerwałam bo nie chciałam, żeby tak do mnie ktoś mówił.
- W porządku… Luka… Wiem, że teraz uważasz mnie za wroga, lecz chciałam żebyś tylko poznała prawdę. Zaczynając moją młodość bardzo chciałam pracować jako architekta. Zaczęłam się uczyć, ale żeby się trochę rozerwać, poszłam na imprezę. Wtedy ukazał się on Kazeya. Zakochałam się w nim, mieliśmy cudowne przeżycia, skończyłam swoje wymarzone studia, Kazeya oświadczył mi się, wzięliśmy ślub i wtedy wyszłaś na świat. Byłaś dla nas oczkiem w głowie tak i wujka. Moja praca szła bardzo dobrze, gdyż mój szef się rozwiódł się ze swoją żoną. Podobno ona go zdradziła. Od tego momentu przychodził pijany do biura mówił moim koleżankom, że podlizuję się szefowi. Wtedy dziewczyny nie chciały ze mną w ogóle rozmawiać. Tak o to spełniły się oczekiwania szefa. Molestował mnie, aż w końcu mnie zgwałcił. Najgorsze wtedy, gdy dostałam amnesię. Wracając do domu, uważałam was za obcych ludzi, ale chciałam to ukryć. Ukradłam Kazeyi kredyt i wyciągnęłam spore pieniądze z konta, aż po same długi. Będąc wtedy głupią kupiłam sobie po kryjomu dom w Los Angeles. Koszty były duże, ale nie chciałam ich nosić, więc je zostawiłam.
       
            ***
- Jak to? Dlaczego odchodzisz na zawsze… Miyu!...Miyu!... – krzyknął Kazeya do Miyu
- ZOSTAW MNIE!! Nie chce was znać! – Odrzekła Miyu dość poważnym tonem
- Mamusiu… - Szepnęła cichutko Luka, jakby była przerażona.
-  Miyu, co Tobie się stało ? Czemu uciekasz? – Odpowiedział brat Miyu
- Nie wasza sprawa. Nigdy już się nie zobaczymy. Żegnaj. – Po tych słowach Miyu wyrzuciła obrączkę i wyszła z domu.
      ***
-  Wiodłam sobie spokojne życie znalazłam sobie pracę oglądałam, twoje koncerty w telewizji i widziałam, jak wtedy urosłaś i weszłaś w świat dorosły, szkoda tylko, że nie mogłam tego obserwować jak rok za rokiem rośniesz i się rozwijasz. – Po tej historyjce chciałam w ogóle wierzyć, że to kłamstwa, ale to była moja mama. Tylko, że przez nią umarły dwie osoby, nie wybaczę jej tego. – Luka, wiem że nie żyje ojciec i wujek, wiem o tym. Też mi było ciężko o tym jak powróciła mi pamięć, nawet chciałam się zabić. – Zaśmiała się Miyu żałując tego że nie zrobiła jeszcze tego.
- Mamo? – Byłam przerażona, że ona chciała umrzeć.
- Nie zrobiłam tego… Wiesz dlaczego? – zapytała uśmiechem.
- Nie…
- Bo mam jeszcze Ciebie. – Serce zakuło mnie i chciałam się do niej przytulić, ale wahałam się, łzy ciekły po mych ciepłych policzkach. – Gdybyś umarła, to bym już tego nie zniosła, że ktoś z mojej rodziny umiera krok po kroku. – Matka rzuciła się w moje ramiona i tuliła mnie delikatnie swym ciepłem i swoim zapachem. Powracają wspomnienia gdy byliśmy w komplecie. Otarłam łzy i tak przez chwilę się trzymaliśmy. – Luka…
- Tak?
- Nie waż mi się umierać! Za młoda jeszcze jesteś. Obiecaj mi to.
- Dobrze matko! – Odpowiedziałam natychmiastowo, aż zobaczyłam jaki świat ma swoje plusy. – Ugh… już dość późno…
- Musisz już iść, tak?
- Taak…
-Wpadnij jeszcze kiedyś do mnie. – Szkoda, że musiałam iść. Tyle rzeczy chciałam opowiedzieć, jakie nieszczęścia mnie spotkały gdy ona była gdzieś na świecie.
 Będąc w pobliżu domu widziałam Gakupo widocznie szedł znowu biegać, nigdy chyba nie pogadamy, a może jest i okazja.
- Gakupo!?
- Tak Luko?
- Chciałabym z tobą porozmawiać.
- O czym konkretnie?
- Co się działo gdy wyjechałeś.
- Um… Luka, może później, bo teraz lecę biegać po parku, więc zaraz wracam . – wyglądał na zdezorientowany pewnie. Coś się musiało wydarzyć w tamtych czasach naszego dzieciństwa. Aghh… Wszystko stoi na mojej głowie!
 Myjąc naczynia i oglądaniu serialów wrócił Gakupo zmęczony i spocony
- Ej! Gakupo dość długo Cię nie było! Haha! – Odezwał się Kaito zaciekawiony, że go nie było.
- Taa… Idę się kąpać. -Zaraz po nim weszła do domu Miku. Myślałam, że cały czas była w swoim pokoju.
- Wróciłam. – Miku dość niezadowolona wróciła.
- Miku-chan! – Krzyknął Kaito na widok Miku
- Nie mów tak do mnie bo stracisz niektóre swoje kości.
- Miku taka straszna~. – Zapierniczał Kaito do mnie z płaczem – Czemu Miku jest taka straszna i wydziela taką dziwną aurę?
- Może się jej zapytaj?
- Boję się jej, mogę stracić swoje życie przez nią.
- Ugh… Miku? – Niebiesko- włosa robiąc sobie herbatę stłukła kubek.
- Hm? – Miku dość nie odpowiadała kontaktem wzrokowym, pewnie na pewno coś się stało.
- Coś się stało?
-  Stłukłam kubek
- To wiem! – Odpowiedziałam z zażenowaniem – Ale twoja mina mówi co innego.- Miku ryknęła i pobiegła do mnie i się przytuliła.
- Nie było cebuli w sklepie!!! – Miku odpowiedziała głośnym jękiem, a  moja mina była jakbym zobaczyła straszny horror.
- M-m-m-miku! Spokojnie, może będą za tydzień…
- Tydzień!? Ja nie wytrzymam. To jakiś koszmar! – A z pokoju wychodzi Meiko i dość neutralną miną , kuca przy niej i walnęła w jej głowę o swoją głowę.
- Rany! Miku! Nie bądź 5-letnim dzieckiem… Możesz se zamówić przez Internet tyle cebuli  ile zapragniesz.
- Meiko! Dziękuje! – Miku pobiegła do swojego pokoju i wszystko się wyjaśniło.
- Kurde! Ale głowa mnie wali!
- Piłaś? – chociaż myślałam, że od głowy Miku, ale wątpie.
- Taa… Czasem trzeba się zrelaksować przy jakimś napoju.
- Ughh… Ja nie pije alkoholu to co ty…
- Wiem, bo ty nigdy nie próbowałaś. Haha! może spróbujesz mojego sake? – Byłam w totalnym szoku nigdy nie piłam jakiejś wódki.
- Daj trochę! – Krzyknął Kaito z wielkim zadowoleniem.
- Odwal się Bakaito! – Niebiesko-włosy poszedł z dołem do pokoju.
- No! Dawaj! Dawaj! Napij się! Haha!
- No dobra tylko łyk
Po jakimś czasie~
- Łał! Ten napój jest taki pyszny!
- Co nie? Haha!
- Ej a może pójdziecie spać?! Mamy jutro do szkoły! – Krzyknęły bliźniaki dość zirytowani, tym jak się zachowujemy.
- Aaaaagh~ Było zabawnie! Dobra lecę spać. Dobranoc Luka!
- Ja też! Dobranoc!
 Gdy zbliżałam się do drzwi nie zauważyłam, że przy drzwiach stoi Gakupo. Chyba za dużo wypiłam a miał być to jeden łyk! Kręci mi się w głowie i najbardziej poszłabym spać!
- Hej. – szepnął do mnie – mieliśmy o czymś porozmawiać.
- Co?... A tak… wchodź. – kurde… akurat wtedy kiedy ja pijana… Dzięki Meiko! Wielkie Dzięki!!!
--------------------------------------------------------
Pijana Luka ?! Jak to się skończy ? ! Zobacz w nastepnym rozdziale
Do zobaczenia :P

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 8

– No to było to tak…- Gdy tylko zaczęłam pierwsze słowa wstawiać na ten temat chciałam bardzo go przerwać, nie wiem czy to w ogóle będę mogła znieść.
- Powiesz mi? – Spytała się zmartwiona Luką Meiko.
- Tak… Najlepiej zacznę od początku… Od 4 klasy podstawówki zaczęłam kochać śpiew. Czułam już to we krwi, że zostanę vocaloidką. Było wszystko fajnie, pięknie tylko jak rozpoczął się rok szkolny w gimnazjum, ty jeszcze o tym nie wiedziałaś… – opuściłam wzrok w dół i zakryłam oczy grzywką nie chciałam już na nią patrzeć, chciałam stracić kontakt wzrokowy, ale opowiadałam.
- … Moja matka uciekła…i zostawiła nas z ogromnymi długami, tylko nie wiem dlaczego. Zawsze miętoliło w mojej głowie, że to może ,,zdrada’’ , albo coś innego. Strasznie ciężko było mi, cierpiałam po tym, ale podjęłam decyzję, że pogodzę się z tym, choć to było bardzo trudne i rozwijałam swój talent. Wszystko było już normalnie, gdyż ojciec dostał 3 zawały, za trzecim zmarł ja mając wtedy 18 lat doznałam lekkie objawy depresji, ale miałam wujka, który mi pomógł mi z tego wyjść i tylko on się liczył. On był teraz ważny, on. Rozwijałam swoją karierę, wujek pojechał na wywiad na mój kolejny przebój, który pokaże się niebawem na koncercie, ale później… - przerwałam nagle musiałam się uspokoić, ale lekarstwo zaczęło działać, więc mogłam dalej mówić. – gdy wracał , miał wypadek samochodowy samochód był zgnieciony, podobno przez kierowcę ciężarówki, który był pijany i wtem skręcił kark i umarł śmiercią natychmiastową… Wpadłam w depresję… walczę… tabletki, które zażywam mi pomagają i to bardzo… i… i nie chce już nikogo stracić w tym domu… Niko —Nikogo… A najbardziej Ciebie, Meiko…
- zaczęły pływać po policzkach łzy, a Meiko nie mogła uwierzyć w co w ogóle mogła usłyszeć. Przytuliła mnie i też zaczęła płakać.
- Nie wierzę… Ty głupia… Nic nie mówiłaś… Mogłam Ci jakoś pomóc… Idiotko… - Zaśmiała się cicho i mnie tuliła jak tylko mogła… Było mi o wiele lepiej lecz i tak te rany nigdy się nie zagoją. One będą zawsze i dodatku głębokie…

- Wiesz… Też nie miałam tak super uper na trasie koncertowej.
- Jak to? Jak przyjechałaś-…
- To było kłamstwo! Luka…
- Tak?
-  Proszę pozwól… wysłuchaj jak było naprawdę.- zapadła nagła cisza, gdy nagle Meiko przegryzła wargę wzięła wdech i zaczęła opowiadać.
                                                             ***
- To był świetny koncert Meiko, na pewno fani będą zachwyceni, A! I jeszcze jedno… Egh… Gdzie ja to miałem… A! Proszę! Najlepsza jakość!
- Dziękuje panie mentorze… - Po moim występie w Kyoto byłam akurat bardzo zmęczona i zadowolona że w końcu ujawniam całemu światu jaki mam głos.
Gdy dotarliśmy na miejsce i weszłam do pokoju, wyszłam na balkon o ujrzałam kogoś, kogo nie mogłam się spodziewać.
- Shu! Kaneki! Ayato! Dawno się nie widzieliśmy!
- Meiko?! Haha! To Meiko! – Krzyknął Shu. Gdy wreszcie wyszłam z hotela i podeszłam do nich się przywitać, zauważyłam coś co doznałam wielkiego szoku.
- Ooou… Meiko… To nie tak… - Wyszeptał Kaneki zdezorientowany
- Strasznie się zmieniliście od ukończenia liceum…
- Meikoo… Jesteśmy pełnoletni i nie powinno Cię to obchodzić czy wciągamy marychę, czy nie. – Oznajmił wkurzony Ayato, a ja nie mogła wysłowić się.
- Chcesz spróbować?! – krzyknął Shu.
- Jaa-… nie wiem… - bałam się trochę, ale jednak się skusiłam. Po zażyciu Ayato, Kaneki i Shu chichotali a ja będąc na haju nie wiedziałam co robię…
- Hahahaha! Meiko a ty nadal naiwna i głupia! Nic się nie zmieniła! – krzyczał radosny Shu.
- O co Ci chodzi? – spytałam zaciekawiona.
- To była pigułka gwałtu, dziecko drogie… - odpowiedział Ayato.
- Teraz mamy szansę. – powiedział Kaneki dość  z wielkim zadowoleniem.
- O co wam chodzi?
- Zgwałcimy Cię, możemy? Przecież jesteśmy przyjaciółmi. – Odrzekł Ayato z zaciekawieniem i wtedy zorientowałam się że zażyłam narkotyki i pigułkę jednocześnie. Po tym wszystkim Obmacywali mnie, całowali gdzie popadnie, aż w końcu gwałt, szarpanie gryzenie drapanie. Po tych pigułkach byłam osłabiona i ciężko było mi się bronić, a szczególnie przed trzema ‘’przyjaciółmi’’.
      ***
- To okropne! Meiko! Trzeba było iść z tym na policję.
- Wiesz co… ja się boję… Wiesz oni nie są normalni, pamiętam jacy byli w szkole zawsze byli najbardziej dobrze zbudowani i bałabym się przeciwstawić ich z policją.
- Meiko! Przecież jest Kaito, Gaku-
- Nie! Nikt nie może wiedzieć co wtedy się działo! Nie! Nie! Nie! – Meiko złapała się za głowę i nią kręciła jakby chciała o tym najbardziej zapomnieć o tym wydarzeniu. Nie mogłam wytrzymać i znieść tego. Meiko nigdy czegoś takiego ma, żeby w takich chwilach poradzić sobie. Ja akurat swoje brzemię niosę od lat, a ona od kilku dni.
- Meiko… Ja chyba Cię najbardziej rozumiem. – Przytuliłam ją, a ona rozpłakała się w moich ramionach. – Pójdziemy pojutrze na policję i koniec dyskusji.
- D-Dobrze. – Odparła Meiko wycierając łzy i jakając.
- Chcesz ze mną spać, żeby nie było Ci samotnie?
- Nie, dzięki poradzę sobie. Dobranoc Luka…-
- Dobranoc Meiko. – zamknęła drzwi za sobą, gdyż tak siedząc przez chwilę zauważyłam, że coś jest pod komodą… To jest… Kto to? Moja mama? Ciekawe jakim cudem się znalazła? Gdy tak na nią patrzę widzę jakbym siebie oglądała w poprzednim pokoleniu. Serce kuło mnie od tego odłożyłam to na miejsce, nie chce już tego oglądać… Jutro urodziny taty… 2 rocznica śmierci… Po tych myślach poszłam spać…  Ta noc była ciężka… Zmrużyłam oczy.
            ***
 - Dlaczego Miki? W tym bikini, sądzę, że wyglądasz bosko!
- Miki!? Ja Ci zaraz dam zboczeńcu bikini w którym będziesz ty wyglądał BOSKO!  – Słyszałam dość głośną kłótnię Meiko i Kaito, przyznam głośniejsi od Rin i Len. Wstałam zirytowana i wyszłam z pokoju w piżamie i byłam cała w płomieniach.
- O! Luka! Dzień dobry! Przepraszamy, że Cię obudziliśmy, ale ten debil gadał o moich kostiumach, trochę się nie opanowałam… He He – Meiko się usprawiedliwiała jak mogła a Kaito leżał nieprzytomny z sińcem na głowie i doznał krwotoku z nosa.
- Rany! Jak ja się cieszę, że wróciłaś!- Przytuliłam Meiko tak bardzo, że miałam ochotę ją udusić.
- Lu-Luka? To-to był sarkazm? – Ledwo Meiko mogła co mówić.
- Tak… - puściłam ją – Idę się przebrać! - wróciłam do pokoju przebrałam się i jak zwykle wytrzepałam, no i cudowne lekarstwa. Zjadłam śniadanie i założyłam obuwie. – Wychodzę!
- Ej! Luka daleko do tego cmentarza? – Krzyknął Kaito
- Do cmentarza 20 minut piechotą! Spokojnie mogę iść!. – Wyszłam.
            ***
 Po drodze kupiłam kwiaty- hiacynt. Tata  najbardziej je lubił, więc może trochę go to uszczęśliwi i jeszcze znicz. Zbliżałam się do grobu taty położyłam przy nim kwiaty i zapaliłam znicz. Pomodliłam się.
- Cześć Tato… Wszystkiego Najlepszego. – Mówiłam dość cicho, była mgła i bardzo cicho lekko liście się kołysały i ocierały nawzajem, czułam jakbym tylko byliśmy ja i mój ojciec.
- Nie wiesz ile ja w życiu teraz spotkałam. Gakupo wrócił, ledwo co umarłam przez psychopatkę, która dała mi wódkę z jodem He, He, dziwne, nie sądzisz? Pewnie teraz siedzi w domu dziecka, bo dopiero ma 15 lat! Ciężko uwierzyć, nie? Nawet ja byłam zszokowana HaHa! W dodatku Meiko wróciła, pewnie ją pamiętasz, tą zawsze uśmiechniętą. Tak mi teraz ciężko w życiu idzie, ale myślę, że  będzie dobrze, idę cały czas do przodu, nie cofam się, tylko ciężko jest mi z śpiewem, w dodatku Gakupo o mnie zapomniał… duper jeden –zamilkłam przez chwilę i uśmiechnęłam się lekko jakbym ekscytowała się tym, lecz miałam ochotę bardzo ryczeć, tak! Beczeć jak małe dziecko które tęskni tak mocno, tak mocno, żeby przytulić tatusia.
Zza mgły widziałam ciemno-zamazaną postać. Widziałam jak się zbliża. Była coraz bliżej, bliżej, aż miałam ochotę stąd iść, ale stałam nadal. Nagle ujawniła się różowo włosa kobieta.
- Czy to… Ty?... Luka… Luciu? – nagle zaczęła płakać i zdałam sobie sprawę, że właśnie spotkałam mamę. Trafiłam chyba do dupy…
---------------------------------------------------
No to powolutku zaczyna się mój plan :)
Do następnego rozdziału :')

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 7


Miku i Kaito byli bardzo zmartwieni, a szczególnie Miku, która łez nie mogła wstrzymać. Ciekawe co się ze mną stanie, czy zdążą? Wszystko się okaże. Gdy dotarliśmy Kaito mnie niósł sprintem do doktora i szybko musieli mi opłukać żołądek od tej strasznie śmiertelnej trucizny. Lekarz zrobił co mógł zbadał mi krew opłukał żołądek, podał mi silne leki jakie tylko posiadał i pozostało tylko czekać. Mój organizm walczył jak tylko potrafił.
***
Fioletowo-włosy mężczyzna zaprowadził Mayu na komisariat i zadadzą parę pytań,
 - Niech pan opowie jak to się stało -powiedział mężczyzna.
- Więc to było tak,w środku nocy obudziły mnie krzyki Mayu z pokoju poszkodowanej.Na początku myślałem,że mi się wydaje,ale postanowiłem się upewnić.Jak już wszedłem zobaczyłem Mayu trzymającą siekierę nad głową Luki,od razu poszedłem szybkimi krokami do dziewczyny i zabrałem siekierę.Położyłem na podłodze siekierę i pobiłem dziewczynę. -odpowiedział fioletowo-włosy.
 Pomieszczenie tylko wypełniało słabe światło lampy, mały stolik i krzesła. A w pomieszczeniu czekał policjant, która zostanie teraz przesłuchana
- Słuchaj mnie młoda damo ile ty masz lat? –pytał się policjant
-A czy to ważne? … 15… -Odpowiedziała naturalnie.
- Przyznajesz się do tego co opowiadał tutaj ten pan? – Zapytał się ze sprytem i groźnym spojrzeniem.
- Tak… Tylko tak szalona osoba mogłaby tak zrobić- Oznajmiła bardzo rozważnie i lekceważeniem.
- A może… dlaczego? Jaki powód tego?
- Powód mam podać? Haha! To oczywiste, że ta różowa Barbie ukradła mojego fioletowego księciunia! Jak zobaczyłam go pod szpitalem, wiedziałam, że to miłość od pierwszego wejrzenia! Podeszłam do niego, żeby do niego zarywać, ale mnie zignorował i szedł do pokoju. Pewnie kogoś odwiedzał i dowiedziałam się, dopiero po 3 dniu, że to ona! Ta… różowa… suka! Należało jej się. – Gakupo wszystko słyszał i wpadł w szał, że taka osoba psychicznie chora, może zrobić coś tak okrutnego. W ogóle nie mógł tego przełknąć.
- Dobrze, więc… wezwiemy rodziców, jak tylko podasz mamy lub taty numer.
- Nie mam rodziców… Wujkowie się mną opiekują.
- To podaj numer wujka.
- 765-…-…  - Po podaniu numeru Mayu miała minę obojętną i nie obchodziło jej czy trafi do domu dziecka. Tylko wiedziała co zrobiła i była z tego dumna.  Gakupo zostawił ją w rękach policji i ruszył w stronę szpitala.
               ***
Miku i Kaito siedzieli w pokoju przy Luce, dodając sobie nawzajem optymizm, że przeżyje. Gakupo też do nich dołączył
- Wszystko będzie dobrze -powiedział niebiesko-włosy.
- Jak kurde będzie dobrze ! Przecież ona walczy na śmierć i życie,do cholery ! -krzyknęła cała zapłakana Miku.
- Miku,spokojnie - powiedział,próbując przytulić Miku,ale niespodziewanie uderzyła go.
- Hej wszyscy ! Jak z Luką ? -wrzasnął Gakupo do Miku i Kaito
- Niezbyt dobrze...-odpowiedziała niebiesko-włosa.
- Wiecie co,Miku i Kaito,chodźmy do samochodu.Wiem,że chcielibyście ciągle siedzieć przy Luce,ale jesteście już wyczerpani. -rzekł fioletowo-włosy.
- Masz rację-odpowiedzieli jednocześnie.
 Później wyszli.
Nie budziłam się przez 4 dni, aż w końcu… moje powieki uniosły się w górę i widziałam lekko zamazany obraz, więc otarłam je rękoma. Od razu lepiej. Pielęgniarka wchodząc do pokoju z tacą pełno lekarstw, zdumiona krzyczała i podbiegła do Doktora i po moich przyjaciół. Doktor zbadał moją krew i widocznie przeżyła, wszyscy nie mogli uwierzyć, szczególnie ja. Śmiałam się dość głupio i płakałam jednocześnie tak samo jak i reszta.
- Gakupo...co z Mayu ? - zapytałam się cicho.
- Jest w domu dziecka - odpowiedział fioletowo-włosy.
  Po konserwacji mogłam już wyjść wolna, mam już dość szpitali, wysiedziałam się tam sporo.
 Tamten dzień był gorszy od poprzedniego, aż strach pomyśleć co by mogło stać dalej? Może zjem zatrute jabłko? A może skoczę nie wiadomo gdzie? Nie, nie, nie za dużo tego idę spać jestem tak wykończona po tym wszystkim co myślę.
  Słońce już dotykało horyzont i od razu twarz paliła się promieniami i mówiło ‘’Wstawaj, do cholery!’’ , Wkurzające… Podniosłam się, poczochrałam włosy, ziewnęłam i zażyłam moje śniadanie… tabletki, znaczy się. Dzisiaj mamy… sobotę? Ouugh wreszcie wróci moja najbliższa osoba-Meiko. Żywo się przebrałam ogarnęłam się i wyszłam z pokoju. Jak zwykle ja, ta pierwsza wstaje, Ci to nie ranne ptaszki, więc zrobię to co zwykle w soboty… pójdę leniuchować przy telewizorze. Akurat pokazują koncert Meiko, świetnie wypadła, sława jej rośnie mi spada, ugh takie życie. Kaito zza rogu spoglądał na mnie i postanowił, że mnie wystraszy, ale chyba na odwrót się to stało, zsikał się mojej pół-żywej twarzy.
- Boże Luka jak ty wyglądasz ! - wrzasnął siedząc na podłodze
- No,co ? Nie muszę na co dzień wyglądać idealnie -burknęłam,miałam już serdecznie dosyć tego debila. Dzisiaj śniadanie robił nasz kochaś niebiesko- włosy, tylko jedyne co potrafił robić to kanapki, chociaż coś.
 Po bójce z łazienką (wiadomo z kim), śniadaniu i zmywaniu do drzwi ktoś zapukał, Miku otworzyła a tutaj pojawiła się Meiko wszyscy się ucieszyli, chyba ja najbardziej.
- MEIKO ! -krzyknęłam uradowana.
- LUKA ! - wrzasnęła,podbiegając w moją stronę,
- Jak tam u ciebie ? - zapytałam z wielkiej ciekawości.
- Bardzo dobrze -powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy- mogłabyś mnie zaprowadzić do mojego pokoju ?
- Nie pamiętasz gdzie masz swój pokój ?! -wrzasnęli wszyscy na raz.
- Eee...tak -odpowiedziała czochrając swoje włosy - a tak w ogóle kim jest ten fioletowo-włosy koleś ?
- Chodzi ci o Gakupo ? To nasz nowy współlokator. -oznajmiłam.
- Miło cie poznać...Meiko,tak ? - zapytał się fioletowo-włosy.
- Tak,ciebie też miło poznać
- Dobra Meiko,zaprowadzić cię czy nie ?
- Oczywiście,że tak
Jak szłyśmy brązowowłosa patrzyła się na ten dom jak by była tu pierwszy razem,ale co się jej dziwić jak wróciłam dopiero z trasy koncertowej. Po nudnym południu i popołudniu, nagle oświeciło mnie, żeby zrobić imprezę z okazji przyjścia Meiko. Wszyscy byli za.
- ROBIMY IMPREZĘ Z OKAZJI PRZYJAZDU MEIKO ! - wrzasnęłam na cały dom.
- TAK ! -odpowiedzieli chórem.
 Wszyscy szaleliśmy, póki policja nie przyjechała, żebyśmy przyciszyli muzykę, ja między czasie musiałam zażyć dzisiaj akurat 2 porcję tabletek i wtedy zostałam przyłapana przez Meiko.
- Lu-Luka?... Co ty robisz?
- Głowa mnie boli! – Odpowiedziałam gwałtownie, lecz Meiko była zbyt cwana , żeby w to uwierzyć. Niestety ona nic nie wie. Dość długo się nie widziałyśmy. Rozstałyśmy się gdy zaczęłam chodzi do liceum.
- A tak serio? Nie wyglądają mi na tabletki na ból głowy i w dodatku w takich ilościach.
- No dobrze powiem Ci…- Nigdy nie chciałam nikomu opowiadać mojej przeszłości, to było zbyt ciężkie. – No to było to tak…
---------------------------------------------------------------------------
Tak,wiem miały być co tydzień rozdziały ale
za dużo wypracowań.Obiecuje,że w następny poniedziałek
pojawi się nowy rozdział,bo już mam zarys i wene
No to do następnego rozdziału :*

wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 6

Ta noc nie zaliczała się do mojego snu, ponieważ śnią mi się dziwne rzeczy. Ugh… Postanowiłam wyjść z pokoju zrobić sobie cappuccino z posypką czekoladową i bitą śmietaną, którą uwielbiam! Wyszłam na taras położyłam się na leżaku z moim napojem i patrzyłam na piękną pełnię księżyca. Gdy wypiłam cappuccino poszłam je umyć wysuszyć i schować z powrotem do szafki. Gdy poszłam w stronę pokoju żeby posiedzieć w Internecie słyszałam jakby… ktoś wchodził? Cóż to? Ktoś wstał? A może… WŁAMANIE? Serce biło jak szalone ale szłam w stronę kroków. I spotkałam pół-żywą Miku.
- Aaaaa ! -krzyknęliśmy jednocześnie.Obie wrzasnęliśmy wystraszone i wszystkich obudziłyśmy.
 - Luka czemu nie śpisz ?-pyta się niebiesko włosa.
- Chciałam iść do łazienki-odpowiedziałam.
 Gdy wschodziło słońce, Wzięłam torebkę, a w niej portfel, klucze, reklamówki i  wyszłam na małe zakupy bo w lodówce było pusto, szkoda by była, że wszyscy głodują. Idąc chodnikiem spotkałam kogoś niebywałego. Akurat ona, ONA!
-Gdzie idziesz ?-zapytała się z zaciekawieniem
-Do sklepu -rzekłam.
-Pójdę z tobą-odparła Mayu.
 Obie szłyśmy razem i dotarłyśmy do sklepu.
- Luka,mogłabym do was wpaść ?- pyta się Mayu.
-Tak -oznajmiłam.
 Po kilkunastu minutach powybierałam różnie produkty spożywcze na śniadanie i nie tylko i zapłaciłam. Zapakowałam produkty do reklamówki i wyszłyśmy. Jak wyszłam reklamówki były dość ciężkie, ale na szczęście miałam blisko do domu… Mayu dziwnie na mnie patrzyła… jak tylko na nią spojrzę to ona się uśmiecha, ale… czy aby szczerze, czy może… fałszywie… Mayu powiedziała że wpadnie na 13  do mnie, choć ja już nie byłam pewna, czy ją w ogóle przyjąć…
 Weszłam do domu i rozpakowałam ważne rzeczy na śniadanie. Na dzień dobry oczywiście, jakby inaczej Rin i Len, którzy sprintem zasuwali do łazienki i na progu się popychali i naskakiwali sobie do gardeł. Szału można dostać. Wzięłam patelnię i walnęłam ich naraz, żeby jeszcze Se pospali na podłodze i mogłam dokończyć śniadanie dla innych. Nakryłam już do stołu i Miku, Gakupo i Kaito już właśnie wyszli z pokoi. I witam ich serdecznie na śniadanie. Miku była zachwycona niespodzianką, A Gakupo i Kaito podziękowali uśmiechem. Bliźniaki ocknęli się po jakimś czasie i usiedli też do stołu z wielkim bólem głowy.
 Po śniadaniu Len i Rin musieli iść do szkoły, w końcu będzie o wiele ciszej na jakiś czas… Gdy Miku ćwiczyła swój śpiew, Gakupo poszedł pobiegać w parku, a Kaito poszedł podrywać Miku, chociaż go olewała i go biła, mogłam spokojnie zażyć moje cudowne lekarstwa na uspokojenie. Dochodziła godzina 13, więc postanowiłam posprzątać dom, żeby zrobić wrażenie na Mayu. Właśnie wybiła godzina 13 i dokładnie w tym czasie do drzwi zapukała Mayu, straszne wyczucie czasu… Otworzyłam je i Mayu powitała mnie uściskiem… dość mocnym i krzyczała, że miło mnie znowu widzieć. Miku przyszła zobaczyć, co się dzieje i Mayu miała w oczach gwiazdy, że mogła zobaczyć najsławniejszą osobę w Japonii. Chciała autograf i zdjęcie, choć Miku się tego nie spodziewała.
- Luka-chan,mogę cię na chwile prosić -powiedziała Miku.
- Już idę- mruknęłam
- Czemu przyprowadziłaś tą fankę do nas do domu ?! - wrzasnęła niebiesko-włosa.
- Oj no Hatsune! Bardzo nalegała żebym ją zaprosiła, nie chciałam, żeby jej było ciężko na duchu.
-Ok., ok., ale jak tylko będzie mi przeszkadzać to wywalę ją za drzwi, CZY TO JASNE?!
- Jak słońce! – przeraziłam się trochę, bo nigdy nie widziałam, aż takiej złej Hatsune… Chyba mówiła na poważnie, lepiej żebym to upilnowała…
 Mayu przywitała też Gakupo i Kaito, lecz nie przepadała za nimi, więc ich olała. Chłopaki oglądali telewizję, a ja pokazywałam swój dom Mayu. Mayu przyglądała się z podekscytowaniem, ekscytacją, entuzjazmem, pewnie dlatego, że tu mieszka Miku…
 Po pogawędce a nią już musiałam wyprosić bo Miku zaczynały jej nerwy puszczać. I uspokoiłam ją, że wyszła i już była spokojna. Po interwencji z Miku poszłam czytać książkę, ale jeszcze przed tym włożyłam okulary. Gdy zbliżał się wieczór Gakupo prosił mnie, żebym mogła z nim poćwiczyć śpiew, zgodziłam się. Gdy on śpiewał, bardzo się w niego wsłuchiwałam, czułam, że odpłynęłam, mogłam tak słuchać i słuchać dniami, tygodniami, a nawet miesiącami. Gdy przerwał urwał mi się raj - I jak mi poszło? -zapytał się Gakupo
- N-n-nieźle!, nawet wspaniale!- Akurat nie mogłam go super pochwalić…
     ***
-Ej! Gdy tylko pójdzie spać będę mogła już działać! – odparła Mayu.
- A jak wezwie pomoc i nie zdołasz tego zrobić?- powiedziała lekko wystraszona przyjaciółka Mayu.
- Spokojnie! Mam tu idealną strzykawkę żeby mogła zdziałać. Jest tam wódka wymieszana jodem, która daje to jako truciznę…- Chichotała podniecona Mayu. Schowały się w krzakach 10 m od domu Luki.
     ***
Byłam bardzo śpiąca, wiedziałam, że już będę spokojnie spała… Przebrałam się w piżamę, wskoczyłam do łóżka i zgasiłam lampkę. Mayu zachichotała lekko i szła w stronę okna Luki, otworzyła lekko uchyliła i weszła.
Luuuuukaaa ~~… pobudka… Skarbie- szeptała do mnie Mayu do ucha. Otworzyłam bardzo szeroko oczy i chciałam zacząć krzyczeć, ale Mayu zakryła mi usta i wyjęła siekierę. Walnęła mnie w ramię i zaczęłam krwawić.
- Spokojnie… niedługo przestanie boleć… I WRESZCIE ODEJDZIESZ! – Krzyczała do mnie, a w dodatku oberwałam jeszcze 3 razy w udo, biodro i brzuch. Cierpiałam… Bolało jak cholera… Płakałam, nie chcę jeszcze umierać, jeszcze nie! Nie! Nie! Nie! Wierciłam się, ale Mayu była silniejsza ode mnie. – Co się stało?! Boli?! Może chcesz siekierą w głowę? – Jąkałam się ze strachu, chciałam wezwać pomoc, jak najszybciej, w ostatnim momencie przybiegł speszony Gakupo i złapał ją, ale wcześniej Blondynka wstrzykiwała jej truciznę. Pobił ją, ale tak dosłownie, że złamał jej nos i rękę i uwiązał ją długim kablem… A ona nadal się śmiała… Gakupo krzyczał do mnie – LUKA! LUKA! SŁYSZYSZ MNIE?!-  Czułam jak odpływam, odchodzę? Coś mi wstrzyknęła… ale co? – LUKA!
- Strzy-y-kawka… Tru- cizna - wyszeptałam ostatnie słowa jakie tylko mogłam. Gakupo był w ogromnym szoku obudził szybko Kaito i Miku żeby mnie zawieźli do szpitala bo jestem zatruta, a Gakupo zawiózł Mayu do szpitala psychiatrycznego. ‘’Luka, obyś przeżyła…’’
----------------------------------------------------------
Przepraszam za bardzo długą nieobecność,
ale wiecie szkoła
Będę się starała wstawiać rozdziały co tydzień
Więc mam nadzieje,że się podobało :3
Do zobaczenia za tydzień

niedziela, 27 września 2015

Rozdział 5

   3 dzień… Tak, sen wrócił, ale bardzo zamazany, ledwo co mogłam zapamiętać, serce kuło mnie musiałam się napić, bo gdy wstałam powitał mnie pot, chyba to był ciężki sen widocznie. Straszne rzeczy mam teraz na myśli najchętniej mam wziąć tabletkę bo nerwy mi skoczą poza granicę, żeby była tak samo jak wcześniej, czyli nic nadzwyczajnego.
Wzięłam wodę mineralną, tą co Gakupo mi przyniósł i tabletkę uspokajającą, połknęłam ją i popijając wodą. Westchnęłam wstałam na równe nogi i ruszyłam w stronę toalety.
Gdy skorzystałam potrzebę, wyszłam na zewnątrz z kawą, żeby pooddychać świeżego powietrza. Od razu powitały mnie ciepłe promienie słoneczne. Od razu było mi lepiej. Oparłam się o poręcz i wpatrywałam się w niebo. Z oddali była ławka na której siedział ten staruszek, który mnie przestraszył. Podeszłam do niego i powitałam go serdecznie.
-Można się dosiąść? -zapytałam się.
-Proszę bardzo młoda damo -oznajmił.
 Staruszek oddał mi serdeczność i on zaczął temat
-Na co Pani jest chora? -zapytał się.
-Dostałam bardzo wysokiej gorączki. Jutro wychodzę ze szpitala -odparłam.-a pan na co jest chory ?
-Mam wadę serca i dzisiaj mam mieć operacje...wiesz co,wyglądasz na najszczęśliwszą osobę na świecie i w dodatku na tak młodziutką z dużym talentem.
 Jak to usłyszałam, ‘’Najszczęśliwszą osobę na świecie’’ chciałam się sprzeciwić, ale zamknęłam temat.
-Ooo...jak ten czas mija,wcześniej byłem taki młody a teraz zostałem dziadkiem.
-Ma pan wnuczkę?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak,rodziców nie ma więc ze swoją żoną wzięliśmy prawa rodzicielskie żeby się nią opiekować,jest niewidoma,ale spełnia marzenia bo gra na skrzypcach. -powiedział staruszek.
-Zapewne jest silną dziewczynką-odpowiedziałam.
-Racja,racja-zaśmiał się pan.
 – Moje dzieciń… - Przerwała mi  i Miku dobiegając do mnie a w dodatku była z nią nawet Gakupo, który narzekał na nią, że za mocno się przejmowała.
-Nie będę przeszkadzał-odparł-miło było z tobą rozmawiać.
 Zanieśli mnie do pokoju i dopytywali się mnie jak ze zdrowiem i czy się cieszę, że wreszcie wracam do domu. Miku przyniosła mi ciepły posiłek z domu i herbatę.
A Gakupo opowiadał jak było na ostatnim koncercie. Taki o to dzień zakończył się, myślałam trochę o tym staruszko jak się w ogóle idzie operacja, ale zbytnio się nie przejmowałam tym tylko trzymać kciuki za niego.
Tak! Wreszcie mogłam wyjść z domu, nic już mi nie dolegało. Do domu trochę daleko było więc stałam przy przystanku autobusowym, ale nie zamierzałam jechać autobusem, po prostu siedziałam. Zadzwoniłam po Kaito, żeby po mnie przyjechał, bo wyszłam ze szpitala i chciałam wrócić do domu. Po rozłączeniu rozmowy, czekałam jak on przyjedzie. Czułam jakbym była obserwowana, i jednak dobrze przeczuwałam. Podeszła do mnie fanka, blondynka, miała żółte oczy i dość ubrana w stylu wiktoriańskim.
-Cześć jestem Mayu,mogę prosić o autograf i zdjęcie ?-zapytała się blondynka.
-Jasne-mruknęłam.
-Kiedy będzie twój najbliższy koncert ?-odparła zaciekawiona.
-Raczej w listopadzie -odpowiedziałam.
-Aż tak długo ?! Dopiero co październik!-krzyknęła Mayu-jak dbasz o swoje włosy ?
-Po prostu używam odżywki-oznajmiłam.
-Tylko?Myślałam,że czegoś więcej,ponieważ masz takie gładkie i ładne włosy-rzekła blondynka.
-Tak-burknęłam,już powoli zaczynała mnie denerwować ta fanka.
 Gadałam z nią chyba 10 minut o włosach, masakra! Wkurzyła mnie trochę ona, ale Kaito po 5 minutach przyjechał a ja włożyłam rzeczy do bagażnika i wsiadłam do niego. Ale nie zauważyłam, że ta dziewczyna jedzie za nami ze 300 m dalej od nas. Gdy dotarliśmy wyjęłam swoje rzeczy z bagażnika i weszłam do domu
- Wróciłam!-wrzasnełam, wszyscy mnie powitali i przytulili mnie bliźniaki,
-Nudno było bez ciebie -powiedzieli Len i Rin chórem.Trochę mnie to uszczęśliwiło po tych słowach. Poczułam się taka… wyjątkowa? Co? Wartościowa? Nie wiem… Ale to coś ważnego. Później kierowałam się w stronę pokoju, w którym było nieskazitelnie czysto.
- Bu !-wystraszyły mnie bliźniaki.
-Cholera,nie straszcie mnie !-krzyknęłam na nich.-czemu u mnie w pokoju jest tak czysto ?
-Posprzątałem razem z Rin twój pokój-oznajmił Len.
-Dziękuje-odpowiedziałam lekko zarumieniając się.
 Gdy to usłyszałam to pomyślałam, czy nie aby położyłam tabletki, ale chyba zdałam sobie sprawę że włożyłam je do szufladki na klucz- koło łóżka. Później był obiad i wróciły dawne czasy… tak jak miało być… Gdy najadłam się pograłam z Kaito na XBOXIE a bliźniaki się z nas śmiali, że ich rekord jest lepszy. A Miku musiała ich potłuc im dupy, żeby byli cicho, bo nie mogła się skupić na śpiewie. Gakupo też się przyglądał jak graliśmy i śmiał się cichutko, a i tak później dołączył do gry.
Gdy zbliżało
się popołudnie, nie zdałam sobie sprawy że 100 m dalej bordowy samochód marki Mercedes stał ten sam samochód gdzie parking pod szpitalem, a w dodatku, że tam siedziała Mayu i uśmiechnęła się chytro.
-Ach...Niedługo będzie zabawa-powiedziała pod nosem blondynka robiąc szeroki psychiczny uśmiech.
-------------------------------------------------
Przepraszam,że tak długo,nie wstawiałam rozdziału ale nie miałam czasu
Mam nadzieje,że mi wybaczycie
Do zobaczenia w następnym rozdziale

sobota, 19 września 2015

Rozdział 4

  Miku zrobiła mi okład na głowę ,w tym samym czasie kłócili się kto ma mnie zawieść do szpitala. Chciałam na nich krzyknąć ale nie miałam siły, na szczęście Miku umie czytać w moich myślach i kazała im się uciszyć. Zrobiłam się strasznie głodna, próbowałam wstać ale Gakupo ciągle mnie powstrzymywał i pokazywał palec na łóżko. Czułam się jak pies który nie może nic zjeść i zaraz umrze z głodu. Gdy wszyscy po tych okropnie długich naradach wyszli, nareszcie mogłam zażyć tabletkę. Później Gakupo i Kaito przenosili mnie z łóżka do samochodu. Droga była okropnie długa ale dotarliśmy. Na szczęście nie musieliśmy czekać na doktora.
 -Niech Pani usiądzie na tym łóżku. – wskazał mi palcem i wykonując to zadanie zmierzył mi Temperaturę .
- Ugh… 40 stopni Celsjusza… nie dobrze. Trzeba natychmiast obniżyć gorączkę. Proszę się położyć, zaraz Pani podam lek.
- Położyłam się, tak jak prosił doktor i dostałam lek. Jak mi je podał miałam ochotę zasnąć, w ogóle nie czułam rąk i nóg, jakbym… jakbym się unosiła w powietrze i tak lewitowała ***Mój sen… Tak… Taki… Bolesny… Co?... Jak to? Dlaczego odchodzisz na zawsze… Miyu!...Miyu!...ZOSTAW MNIE!!...… Mój los… Taki?... Dlaczego?... Było mi źle jak się obudziłam. W ogóle o czym ja śniłam? Moje… Dzie… Dzie… Ci …Dzieciństwo?... nie, nie, nie, nie. Nie nazwałabym to dzieciństwem. Ugh! Gorączka wróciła i ten ból nie do zniesienia! Doktor podał mi leki i poczułam się lepiej. Gdy tylko się zdrzemnęłam,
-Wstawaj!- krzyknął Gakupo.

-Co znowu…- burknęłam- a to ty.
-Tak to ja, przyniosłem ci jedzenie, telefon, kosmetyki i twojego misia.-odpowiedział fioletowo włosy.
-Nie musiałeś-odparłam i uśmiechnęłam się- Jeżeli możesz to postaw je na tej szafce. -Okej- mruknął. Zażartowaliśmy sobie, jak na razie wydawał się sympatyczny, troskliwi i bardzo towarzyski .Lecz ciężko było mi się śmiać, po tym śnie.
-Od kogo masz tego słodkiego pluszaka ?-zapytał się Gakupo.
-A dostałam od przyjaciela z dzieciństwa.-powiedziałam.
-To musiałaś mieć pewnie zabawne dzieciństwo!- odparł fioletowo włosy
- Ja niestety musiałem do Chin jechać z ciężkim bólem serca.
-Czemu?- zapytałam się udawając zdziwioną.
-Rodzice założyli firmę w Chinach, zazwyczaj tam jeździli a ja zostawałem z wujkiem i ciocią ,później jednak zdecydowali się tam zamieszkać-oznajmił Gakupo.- A jakie było twoje dzieciństwo ?
-Współczuje ci wyjechania do Chin, ale moje dzieciństwo nie było za ciekawe-odpowiedziałam.
-Rozumiem-mruknął i uśmiechnął się-o kurde muszę już iść, narka !.
 -Papa-odpowiedziałam. Znowu czekanie na kogoś kto mnie odwiedzi. Chyba znowu pójdę spać choć dopiero 21:00. Chyba nie mam wyboru.
W następnym dniu obudziłam się dość późno, była chyba z godzina 2:42, bardzo chciałam pójść do łazienki skorzystać z toalety, lecz trzeba wyjść z pokoju i przejść przez korytarz. Z tego co widziałam ten szpital jest ogromny, mam tylko nadzieję, że toaleta będzie pod moim nosem. Gdy wyszłam trochę zakręciło mi się w głowie, ale mogłam iść już.
Gdy wyszłam z pokoju, zobaczyłam jak z okna wychodziły z żaluzji promienie księżyca. Podeszłam do okna odsłoniłam okno i wejrzałam w niebo. Było… wręcz zadziwiająco-piękne. Mogłabym tak patrzeć i patrzeć, lecz najpierw wykorzystać potrzebę.
Korytarz był trochę długi i światło było jak w horrorze. Szłam oczywiście przy ścianie i szukając napisu przy drzwiach ‘’WC’’ wreszcie znalazłam, ale gdy zbliżałam się do drzwi damskiej otworzyły się męskie drzwi i czarny cień. Wydałam bardzo głośny pisk, ale to był pacjent… staruszek.
-Wybacz,że cię przestraszyłem-powiedział starszy pan.
-Nic się nie stało-odparłam.Weszłam później do łazienki,lekko podenerwowana,panowała cisza,krople spływały z kranu,rzeczywiście jak w horrorze.Gdy skorzystałam z toalety i wyszłam z damskiej toalety,jak szłam w stronę pokoju nagle światła zgasły, pewnie prąd wysiadł, ale ciemno to było jak w dupie.Weszłam do pokoju i położyłam się, spoglądając przez okno na piękne gwiazdozbiory.
-----------------------------------------------------
Mam nadzieję,że się spodobał a ja idę pisać kolejny :3
Do zobaczenia w nowym rozdziale :')

czwartek, 17 września 2015

Rozdział 3

Jest godzina 5:30 dostałam nagle gorączki i sucho mi w gardle muszę jak najszybciej napić się wody, ale moje ciało jest ociężałe i ciężko jest mi się poruszać. Ledwo wyszłam z łóżka i na ślepo szłam w stronę kuchni. A w dodatku muszę brać lekarstwa na uspokojenie. Przez szybki rozpęd i ciężkim ciałem potłukłam szklankę, która upadła na stopę i zaczyna krwawić. Ten harmider usłyszał nowy współlokator Gakupo, który przybiegł w stronę hałasu. Zapala światło i widzi nagle mnie pół żywą z krwawiącą stopą i potłuczoną szklanką.
 -Co tu się stało ?! -krzyknął fioletowo włosy.
 -Emm...poszłam do kuchni, potknęłam się i szklanka mi spadła na stopę- oznajmiłam. W tym samym czasie pobiegłam do kranu i napiłam się wody jednocześnie szukałam bandażu.
 -Pomogę ci-powiedział Gakupo.- powiedział, owinął moją nogę bandażem.-połóż swoją rękę na moim ramieniu. Zaprowadzę cię do pokoju. Po drodze fioletowo włosy dopytywał mnie co jak ja to zrobiłam ale ciągle mu tłumaczyłam, że chciało mi się pić. Gdy już dotarliśmy do pokoju, położył mnie na łóżku. 
-Co robiłaś w  kuchni o tej porze ?-pytał się Gakupo.
 -Ile mam to powtarzać-powiedziałam. 
-Czemu trzymasz tak lekko zniszczonego pluszaka?- odparł fioletowo włosy. 
-Jest wyjątkowy, dlatego go nie wyrzuciłam.-oznajmiłam m. Ciekawe czy w ogóle sobie przypomniał tamten dzień. Nie miałam siły już mówić. 
-Emm...spoko-odpowiedział Gakupo. Nieoczekiwanie wszyscy wtargnęli do mojego pokoju. 
-CO TU SIĘ STAŁO ?!-krzyknęli wszyscy jednocześnie. 
-Jak przyszedłem do kuchni to zobaczyłem Luke z krwawiącą stopą do tego rozbitą szklankę, Więc wnioskując Luka-chan poszła do kuchni, potknęła się i spadła jej szklanka na nogę-oznajmił wszystkim fioletowo włosy. 
-Ej-powiedziała Miku ,podeszła do mnie i przyłożyła swoją rękę do mojego czoła-ona ma GORĄCZKĘ !
----------------------------------------------------------
Dzisiaj taki króciutki rozdział
Mam nadzieję,że się spodobał a ja idę pisać kolejny :3
Do zobaczenia w nowym rozdziale :')