czwartek, 17 grudnia 2015

Rozdział 9

Nie do wiary.. Nawet Bóg mógł padnąć, że akurat ją musiałam spotkać.
- Luka… Posłuchaj… - milczałam i patrzyłam na nią jak osoba miała to gdzieś wszystko i się w dodatku usprawiedliwia. Wkurza mnie to! – Wiem jak się czujesz, na-…
- Skończ! – Musiałam przerwać to, nawet łzy dawały we znaki. No po prostu szału dostać można było. – Poszłaś sobie, to po pierwsze. Po drugie zostawiłaś nas z długami i w dodatku jakimi. Po trzecie przez Ciebie ojciec umarł… Przez Ciebie!!!
- Luka! Dziecko drogie! Myślałaś, że moje życie było łatwe ja odeszłam od was? Wiesz chociaż przez co musiałam przechodzić? Nie! Tylko proszę Cię żebyś mnie wysłuchała.- Parsknęłam na matkę. Najlepiej chciałabym żeby nie była tutaj. – Może pójdziemy do mnie, bo przy ojcu przeszkadzać w spokoju jest dość niewygodne.- Po długim zastanawianiu się i marszczenia czoła zgodziłam się, ale byłam niechętna do tego wyczynu.
 Przez całą drogę szłyśmy cicho, gdy tylko dotarłyśmy na miejsce. Był to dość stary blok, bo ściany zaczęły pękać. Matka mieszkała na 6 piętrze w mieszkaniu 18. W jej życiu wiodło się widocznie skromnie.
- Chcesz się czegoś napić? – Spytała matka
- Nie.
- W porządku. Usiądź na kanapie w salonie i czuj się jak u siebie. -  Moja mama chyba stara się mi polepszyć kontakt, ale wątpię, by się jej udało. Matka też usiadła i zaczęła swoją historyjkę. – Luciu…
- Nie mów tak do mnie. – Odezwałam się dość niskim tonem i w dodatku jej przerwałam bo nie chciałam, żeby tak do mnie ktoś mówił.
- W porządku… Luka… Wiem, że teraz uważasz mnie za wroga, lecz chciałam żebyś tylko poznała prawdę. Zaczynając moją młodość bardzo chciałam pracować jako architekta. Zaczęłam się uczyć, ale żeby się trochę rozerwać, poszłam na imprezę. Wtedy ukazał się on Kazeya. Zakochałam się w nim, mieliśmy cudowne przeżycia, skończyłam swoje wymarzone studia, Kazeya oświadczył mi się, wzięliśmy ślub i wtedy wyszłaś na świat. Byłaś dla nas oczkiem w głowie tak i wujka. Moja praca szła bardzo dobrze, gdyż mój szef się rozwiódł się ze swoją żoną. Podobno ona go zdradziła. Od tego momentu przychodził pijany do biura mówił moim koleżankom, że podlizuję się szefowi. Wtedy dziewczyny nie chciały ze mną w ogóle rozmawiać. Tak o to spełniły się oczekiwania szefa. Molestował mnie, aż w końcu mnie zgwałcił. Najgorsze wtedy, gdy dostałam amnesię. Wracając do domu, uważałam was za obcych ludzi, ale chciałam to ukryć. Ukradłam Kazeyi kredyt i wyciągnęłam spore pieniądze z konta, aż po same długi. Będąc wtedy głupią kupiłam sobie po kryjomu dom w Los Angeles. Koszty były duże, ale nie chciałam ich nosić, więc je zostawiłam.
       
            ***
- Jak to? Dlaczego odchodzisz na zawsze… Miyu!...Miyu!... – krzyknął Kazeya do Miyu
- ZOSTAW MNIE!! Nie chce was znać! – Odrzekła Miyu dość poważnym tonem
- Mamusiu… - Szepnęła cichutko Luka, jakby była przerażona.
-  Miyu, co Tobie się stało ? Czemu uciekasz? – Odpowiedział brat Miyu
- Nie wasza sprawa. Nigdy już się nie zobaczymy. Żegnaj. – Po tych słowach Miyu wyrzuciła obrączkę i wyszła z domu.
      ***
-  Wiodłam sobie spokojne życie znalazłam sobie pracę oglądałam, twoje koncerty w telewizji i widziałam, jak wtedy urosłaś i weszłaś w świat dorosły, szkoda tylko, że nie mogłam tego obserwować jak rok za rokiem rośniesz i się rozwijasz. – Po tej historyjce chciałam w ogóle wierzyć, że to kłamstwa, ale to była moja mama. Tylko, że przez nią umarły dwie osoby, nie wybaczę jej tego. – Luka, wiem że nie żyje ojciec i wujek, wiem o tym. Też mi było ciężko o tym jak powróciła mi pamięć, nawet chciałam się zabić. – Zaśmiała się Miyu żałując tego że nie zrobiła jeszcze tego.
- Mamo? – Byłam przerażona, że ona chciała umrzeć.
- Nie zrobiłam tego… Wiesz dlaczego? – zapytała uśmiechem.
- Nie…
- Bo mam jeszcze Ciebie. – Serce zakuło mnie i chciałam się do niej przytulić, ale wahałam się, łzy ciekły po mych ciepłych policzkach. – Gdybyś umarła, to bym już tego nie zniosła, że ktoś z mojej rodziny umiera krok po kroku. – Matka rzuciła się w moje ramiona i tuliła mnie delikatnie swym ciepłem i swoim zapachem. Powracają wspomnienia gdy byliśmy w komplecie. Otarłam łzy i tak przez chwilę się trzymaliśmy. – Luka…
- Tak?
- Nie waż mi się umierać! Za młoda jeszcze jesteś. Obiecaj mi to.
- Dobrze matko! – Odpowiedziałam natychmiastowo, aż zobaczyłam jaki świat ma swoje plusy. – Ugh… już dość późno…
- Musisz już iść, tak?
- Taak…
-Wpadnij jeszcze kiedyś do mnie. – Szkoda, że musiałam iść. Tyle rzeczy chciałam opowiedzieć, jakie nieszczęścia mnie spotkały gdy ona była gdzieś na świecie.
 Będąc w pobliżu domu widziałam Gakupo widocznie szedł znowu biegać, nigdy chyba nie pogadamy, a może jest i okazja.
- Gakupo!?
- Tak Luko?
- Chciałabym z tobą porozmawiać.
- O czym konkretnie?
- Co się działo gdy wyjechałeś.
- Um… Luka, może później, bo teraz lecę biegać po parku, więc zaraz wracam . – wyglądał na zdezorientowany pewnie. Coś się musiało wydarzyć w tamtych czasach naszego dzieciństwa. Aghh… Wszystko stoi na mojej głowie!
 Myjąc naczynia i oglądaniu serialów wrócił Gakupo zmęczony i spocony
- Ej! Gakupo dość długo Cię nie było! Haha! – Odezwał się Kaito zaciekawiony, że go nie było.
- Taa… Idę się kąpać. -Zaraz po nim weszła do domu Miku. Myślałam, że cały czas była w swoim pokoju.
- Wróciłam. – Miku dość niezadowolona wróciła.
- Miku-chan! – Krzyknął Kaito na widok Miku
- Nie mów tak do mnie bo stracisz niektóre swoje kości.
- Miku taka straszna~. – Zapierniczał Kaito do mnie z płaczem – Czemu Miku jest taka straszna i wydziela taką dziwną aurę?
- Może się jej zapytaj?
- Boję się jej, mogę stracić swoje życie przez nią.
- Ugh… Miku? – Niebiesko- włosa robiąc sobie herbatę stłukła kubek.
- Hm? – Miku dość nie odpowiadała kontaktem wzrokowym, pewnie na pewno coś się stało.
- Coś się stało?
-  Stłukłam kubek
- To wiem! – Odpowiedziałam z zażenowaniem – Ale twoja mina mówi co innego.- Miku ryknęła i pobiegła do mnie i się przytuliła.
- Nie było cebuli w sklepie!!! – Miku odpowiedziała głośnym jękiem, a  moja mina była jakbym zobaczyła straszny horror.
- M-m-m-miku! Spokojnie, może będą za tydzień…
- Tydzień!? Ja nie wytrzymam. To jakiś koszmar! – A z pokoju wychodzi Meiko i dość neutralną miną , kuca przy niej i walnęła w jej głowę o swoją głowę.
- Rany! Miku! Nie bądź 5-letnim dzieckiem… Możesz se zamówić przez Internet tyle cebuli  ile zapragniesz.
- Meiko! Dziękuje! – Miku pobiegła do swojego pokoju i wszystko się wyjaśniło.
- Kurde! Ale głowa mnie wali!
- Piłaś? – chociaż myślałam, że od głowy Miku, ale wątpie.
- Taa… Czasem trzeba się zrelaksować przy jakimś napoju.
- Ughh… Ja nie pije alkoholu to co ty…
- Wiem, bo ty nigdy nie próbowałaś. Haha! może spróbujesz mojego sake? – Byłam w totalnym szoku nigdy nie piłam jakiejś wódki.
- Daj trochę! – Krzyknął Kaito z wielkim zadowoleniem.
- Odwal się Bakaito! – Niebiesko-włosy poszedł z dołem do pokoju.
- No! Dawaj! Dawaj! Napij się! Haha!
- No dobra tylko łyk
Po jakimś czasie~
- Łał! Ten napój jest taki pyszny!
- Co nie? Haha!
- Ej a może pójdziecie spać?! Mamy jutro do szkoły! – Krzyknęły bliźniaki dość zirytowani, tym jak się zachowujemy.
- Aaaaagh~ Było zabawnie! Dobra lecę spać. Dobranoc Luka!
- Ja też! Dobranoc!
 Gdy zbliżałam się do drzwi nie zauważyłam, że przy drzwiach stoi Gakupo. Chyba za dużo wypiłam a miał być to jeden łyk! Kręci mi się w głowie i najbardziej poszłabym spać!
- Hej. – szepnął do mnie – mieliśmy o czymś porozmawiać.
- Co?... A tak… wchodź. – kurde… akurat wtedy kiedy ja pijana… Dzięki Meiko! Wielkie Dzięki!!!
--------------------------------------------------------
Pijana Luka ?! Jak to się skończy ? ! Zobacz w nastepnym rozdziale
Do zobaczenia :P

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 8

– No to było to tak…- Gdy tylko zaczęłam pierwsze słowa wstawiać na ten temat chciałam bardzo go przerwać, nie wiem czy to w ogóle będę mogła znieść.
- Powiesz mi? – Spytała się zmartwiona Luką Meiko.
- Tak… Najlepiej zacznę od początku… Od 4 klasy podstawówki zaczęłam kochać śpiew. Czułam już to we krwi, że zostanę vocaloidką. Było wszystko fajnie, pięknie tylko jak rozpoczął się rok szkolny w gimnazjum, ty jeszcze o tym nie wiedziałaś… – opuściłam wzrok w dół i zakryłam oczy grzywką nie chciałam już na nią patrzeć, chciałam stracić kontakt wzrokowy, ale opowiadałam.
- … Moja matka uciekła…i zostawiła nas z ogromnymi długami, tylko nie wiem dlaczego. Zawsze miętoliło w mojej głowie, że to może ,,zdrada’’ , albo coś innego. Strasznie ciężko było mi, cierpiałam po tym, ale podjęłam decyzję, że pogodzę się z tym, choć to było bardzo trudne i rozwijałam swój talent. Wszystko było już normalnie, gdyż ojciec dostał 3 zawały, za trzecim zmarł ja mając wtedy 18 lat doznałam lekkie objawy depresji, ale miałam wujka, który mi pomógł mi z tego wyjść i tylko on się liczył. On był teraz ważny, on. Rozwijałam swoją karierę, wujek pojechał na wywiad na mój kolejny przebój, który pokaże się niebawem na koncercie, ale później… - przerwałam nagle musiałam się uspokoić, ale lekarstwo zaczęło działać, więc mogłam dalej mówić. – gdy wracał , miał wypadek samochodowy samochód był zgnieciony, podobno przez kierowcę ciężarówki, który był pijany i wtem skręcił kark i umarł śmiercią natychmiastową… Wpadłam w depresję… walczę… tabletki, które zażywam mi pomagają i to bardzo… i… i nie chce już nikogo stracić w tym domu… Niko —Nikogo… A najbardziej Ciebie, Meiko…
- zaczęły pływać po policzkach łzy, a Meiko nie mogła uwierzyć w co w ogóle mogła usłyszeć. Przytuliła mnie i też zaczęła płakać.
- Nie wierzę… Ty głupia… Nic nie mówiłaś… Mogłam Ci jakoś pomóc… Idiotko… - Zaśmiała się cicho i mnie tuliła jak tylko mogła… Było mi o wiele lepiej lecz i tak te rany nigdy się nie zagoją. One będą zawsze i dodatku głębokie…

- Wiesz… Też nie miałam tak super uper na trasie koncertowej.
- Jak to? Jak przyjechałaś-…
- To było kłamstwo! Luka…
- Tak?
-  Proszę pozwól… wysłuchaj jak było naprawdę.- zapadła nagła cisza, gdy nagle Meiko przegryzła wargę wzięła wdech i zaczęła opowiadać.
                                                             ***
- To był świetny koncert Meiko, na pewno fani będą zachwyceni, A! I jeszcze jedno… Egh… Gdzie ja to miałem… A! Proszę! Najlepsza jakość!
- Dziękuje panie mentorze… - Po moim występie w Kyoto byłam akurat bardzo zmęczona i zadowolona że w końcu ujawniam całemu światu jaki mam głos.
Gdy dotarliśmy na miejsce i weszłam do pokoju, wyszłam na balkon o ujrzałam kogoś, kogo nie mogłam się spodziewać.
- Shu! Kaneki! Ayato! Dawno się nie widzieliśmy!
- Meiko?! Haha! To Meiko! – Krzyknął Shu. Gdy wreszcie wyszłam z hotela i podeszłam do nich się przywitać, zauważyłam coś co doznałam wielkiego szoku.
- Ooou… Meiko… To nie tak… - Wyszeptał Kaneki zdezorientowany
- Strasznie się zmieniliście od ukończenia liceum…
- Meikoo… Jesteśmy pełnoletni i nie powinno Cię to obchodzić czy wciągamy marychę, czy nie. – Oznajmił wkurzony Ayato, a ja nie mogła wysłowić się.
- Chcesz spróbować?! – krzyknął Shu.
- Jaa-… nie wiem… - bałam się trochę, ale jednak się skusiłam. Po zażyciu Ayato, Kaneki i Shu chichotali a ja będąc na haju nie wiedziałam co robię…
- Hahahaha! Meiko a ty nadal naiwna i głupia! Nic się nie zmieniła! – krzyczał radosny Shu.
- O co Ci chodzi? – spytałam zaciekawiona.
- To była pigułka gwałtu, dziecko drogie… - odpowiedział Ayato.
- Teraz mamy szansę. – powiedział Kaneki dość  z wielkim zadowoleniem.
- O co wam chodzi?
- Zgwałcimy Cię, możemy? Przecież jesteśmy przyjaciółmi. – Odrzekł Ayato z zaciekawieniem i wtedy zorientowałam się że zażyłam narkotyki i pigułkę jednocześnie. Po tym wszystkim Obmacywali mnie, całowali gdzie popadnie, aż w końcu gwałt, szarpanie gryzenie drapanie. Po tych pigułkach byłam osłabiona i ciężko było mi się bronić, a szczególnie przed trzema ‘’przyjaciółmi’’.
      ***
- To okropne! Meiko! Trzeba było iść z tym na policję.
- Wiesz co… ja się boję… Wiesz oni nie są normalni, pamiętam jacy byli w szkole zawsze byli najbardziej dobrze zbudowani i bałabym się przeciwstawić ich z policją.
- Meiko! Przecież jest Kaito, Gaku-
- Nie! Nikt nie może wiedzieć co wtedy się działo! Nie! Nie! Nie! – Meiko złapała się za głowę i nią kręciła jakby chciała o tym najbardziej zapomnieć o tym wydarzeniu. Nie mogłam wytrzymać i znieść tego. Meiko nigdy czegoś takiego ma, żeby w takich chwilach poradzić sobie. Ja akurat swoje brzemię niosę od lat, a ona od kilku dni.
- Meiko… Ja chyba Cię najbardziej rozumiem. – Przytuliłam ją, a ona rozpłakała się w moich ramionach. – Pójdziemy pojutrze na policję i koniec dyskusji.
- D-Dobrze. – Odparła Meiko wycierając łzy i jakając.
- Chcesz ze mną spać, żeby nie było Ci samotnie?
- Nie, dzięki poradzę sobie. Dobranoc Luka…-
- Dobranoc Meiko. – zamknęła drzwi za sobą, gdyż tak siedząc przez chwilę zauważyłam, że coś jest pod komodą… To jest… Kto to? Moja mama? Ciekawe jakim cudem się znalazła? Gdy tak na nią patrzę widzę jakbym siebie oglądała w poprzednim pokoleniu. Serce kuło mnie od tego odłożyłam to na miejsce, nie chce już tego oglądać… Jutro urodziny taty… 2 rocznica śmierci… Po tych myślach poszłam spać…  Ta noc była ciężka… Zmrużyłam oczy.
            ***
 - Dlaczego Miki? W tym bikini, sądzę, że wyglądasz bosko!
- Miki!? Ja Ci zaraz dam zboczeńcu bikini w którym będziesz ty wyglądał BOSKO!  – Słyszałam dość głośną kłótnię Meiko i Kaito, przyznam głośniejsi od Rin i Len. Wstałam zirytowana i wyszłam z pokoju w piżamie i byłam cała w płomieniach.
- O! Luka! Dzień dobry! Przepraszamy, że Cię obudziliśmy, ale ten debil gadał o moich kostiumach, trochę się nie opanowałam… He He – Meiko się usprawiedliwiała jak mogła a Kaito leżał nieprzytomny z sińcem na głowie i doznał krwotoku z nosa.
- Rany! Jak ja się cieszę, że wróciłaś!- Przytuliłam Meiko tak bardzo, że miałam ochotę ją udusić.
- Lu-Luka? To-to był sarkazm? – Ledwo Meiko mogła co mówić.
- Tak… - puściłam ją – Idę się przebrać! - wróciłam do pokoju przebrałam się i jak zwykle wytrzepałam, no i cudowne lekarstwa. Zjadłam śniadanie i założyłam obuwie. – Wychodzę!
- Ej! Luka daleko do tego cmentarza? – Krzyknął Kaito
- Do cmentarza 20 minut piechotą! Spokojnie mogę iść!. – Wyszłam.
            ***
 Po drodze kupiłam kwiaty- hiacynt. Tata  najbardziej je lubił, więc może trochę go to uszczęśliwi i jeszcze znicz. Zbliżałam się do grobu taty położyłam przy nim kwiaty i zapaliłam znicz. Pomodliłam się.
- Cześć Tato… Wszystkiego Najlepszego. – Mówiłam dość cicho, była mgła i bardzo cicho lekko liście się kołysały i ocierały nawzajem, czułam jakbym tylko byliśmy ja i mój ojciec.
- Nie wiesz ile ja w życiu teraz spotkałam. Gakupo wrócił, ledwo co umarłam przez psychopatkę, która dała mi wódkę z jodem He, He, dziwne, nie sądzisz? Pewnie teraz siedzi w domu dziecka, bo dopiero ma 15 lat! Ciężko uwierzyć, nie? Nawet ja byłam zszokowana HaHa! W dodatku Meiko wróciła, pewnie ją pamiętasz, tą zawsze uśmiechniętą. Tak mi teraz ciężko w życiu idzie, ale myślę, że  będzie dobrze, idę cały czas do przodu, nie cofam się, tylko ciężko jest mi z śpiewem, w dodatku Gakupo o mnie zapomniał… duper jeden –zamilkłam przez chwilę i uśmiechnęłam się lekko jakbym ekscytowała się tym, lecz miałam ochotę bardzo ryczeć, tak! Beczeć jak małe dziecko które tęskni tak mocno, tak mocno, żeby przytulić tatusia.
Zza mgły widziałam ciemno-zamazaną postać. Widziałam jak się zbliża. Była coraz bliżej, bliżej, aż miałam ochotę stąd iść, ale stałam nadal. Nagle ujawniła się różowo włosa kobieta.
- Czy to… Ty?... Luka… Luciu? – nagle zaczęła płakać i zdałam sobie sprawę, że właśnie spotkałam mamę. Trafiłam chyba do dupy…
---------------------------------------------------
No to powolutku zaczyna się mój plan :)
Do następnego rozdziału :')

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 7


Miku i Kaito byli bardzo zmartwieni, a szczególnie Miku, która łez nie mogła wstrzymać. Ciekawe co się ze mną stanie, czy zdążą? Wszystko się okaże. Gdy dotarliśmy Kaito mnie niósł sprintem do doktora i szybko musieli mi opłukać żołądek od tej strasznie śmiertelnej trucizny. Lekarz zrobił co mógł zbadał mi krew opłukał żołądek, podał mi silne leki jakie tylko posiadał i pozostało tylko czekać. Mój organizm walczył jak tylko potrafił.
***
Fioletowo-włosy mężczyzna zaprowadził Mayu na komisariat i zadadzą parę pytań,
 - Niech pan opowie jak to się stało -powiedział mężczyzna.
- Więc to było tak,w środku nocy obudziły mnie krzyki Mayu z pokoju poszkodowanej.Na początku myślałem,że mi się wydaje,ale postanowiłem się upewnić.Jak już wszedłem zobaczyłem Mayu trzymającą siekierę nad głową Luki,od razu poszedłem szybkimi krokami do dziewczyny i zabrałem siekierę.Położyłem na podłodze siekierę i pobiłem dziewczynę. -odpowiedział fioletowo-włosy.
 Pomieszczenie tylko wypełniało słabe światło lampy, mały stolik i krzesła. A w pomieszczeniu czekał policjant, która zostanie teraz przesłuchana
- Słuchaj mnie młoda damo ile ty masz lat? –pytał się policjant
-A czy to ważne? … 15… -Odpowiedziała naturalnie.
- Przyznajesz się do tego co opowiadał tutaj ten pan? – Zapytał się ze sprytem i groźnym spojrzeniem.
- Tak… Tylko tak szalona osoba mogłaby tak zrobić- Oznajmiła bardzo rozważnie i lekceważeniem.
- A może… dlaczego? Jaki powód tego?
- Powód mam podać? Haha! To oczywiste, że ta różowa Barbie ukradła mojego fioletowego księciunia! Jak zobaczyłam go pod szpitalem, wiedziałam, że to miłość od pierwszego wejrzenia! Podeszłam do niego, żeby do niego zarywać, ale mnie zignorował i szedł do pokoju. Pewnie kogoś odwiedzał i dowiedziałam się, dopiero po 3 dniu, że to ona! Ta… różowa… suka! Należało jej się. – Gakupo wszystko słyszał i wpadł w szał, że taka osoba psychicznie chora, może zrobić coś tak okrutnego. W ogóle nie mógł tego przełknąć.
- Dobrze, więc… wezwiemy rodziców, jak tylko podasz mamy lub taty numer.
- Nie mam rodziców… Wujkowie się mną opiekują.
- To podaj numer wujka.
- 765-…-…  - Po podaniu numeru Mayu miała minę obojętną i nie obchodziło jej czy trafi do domu dziecka. Tylko wiedziała co zrobiła i była z tego dumna.  Gakupo zostawił ją w rękach policji i ruszył w stronę szpitala.
               ***
Miku i Kaito siedzieli w pokoju przy Luce, dodając sobie nawzajem optymizm, że przeżyje. Gakupo też do nich dołączył
- Wszystko będzie dobrze -powiedział niebiesko-włosy.
- Jak kurde będzie dobrze ! Przecież ona walczy na śmierć i życie,do cholery ! -krzyknęła cała zapłakana Miku.
- Miku,spokojnie - powiedział,próbując przytulić Miku,ale niespodziewanie uderzyła go.
- Hej wszyscy ! Jak z Luką ? -wrzasnął Gakupo do Miku i Kaito
- Niezbyt dobrze...-odpowiedziała niebiesko-włosa.
- Wiecie co,Miku i Kaito,chodźmy do samochodu.Wiem,że chcielibyście ciągle siedzieć przy Luce,ale jesteście już wyczerpani. -rzekł fioletowo-włosy.
- Masz rację-odpowiedzieli jednocześnie.
 Później wyszli.
Nie budziłam się przez 4 dni, aż w końcu… moje powieki uniosły się w górę i widziałam lekko zamazany obraz, więc otarłam je rękoma. Od razu lepiej. Pielęgniarka wchodząc do pokoju z tacą pełno lekarstw, zdumiona krzyczała i podbiegła do Doktora i po moich przyjaciół. Doktor zbadał moją krew i widocznie przeżyła, wszyscy nie mogli uwierzyć, szczególnie ja. Śmiałam się dość głupio i płakałam jednocześnie tak samo jak i reszta.
- Gakupo...co z Mayu ? - zapytałam się cicho.
- Jest w domu dziecka - odpowiedział fioletowo-włosy.
  Po konserwacji mogłam już wyjść wolna, mam już dość szpitali, wysiedziałam się tam sporo.
 Tamten dzień był gorszy od poprzedniego, aż strach pomyśleć co by mogło stać dalej? Może zjem zatrute jabłko? A może skoczę nie wiadomo gdzie? Nie, nie, nie za dużo tego idę spać jestem tak wykończona po tym wszystkim co myślę.
  Słońce już dotykało horyzont i od razu twarz paliła się promieniami i mówiło ‘’Wstawaj, do cholery!’’ , Wkurzające… Podniosłam się, poczochrałam włosy, ziewnęłam i zażyłam moje śniadanie… tabletki, znaczy się. Dzisiaj mamy… sobotę? Ouugh wreszcie wróci moja najbliższa osoba-Meiko. Żywo się przebrałam ogarnęłam się i wyszłam z pokoju. Jak zwykle ja, ta pierwsza wstaje, Ci to nie ranne ptaszki, więc zrobię to co zwykle w soboty… pójdę leniuchować przy telewizorze. Akurat pokazują koncert Meiko, świetnie wypadła, sława jej rośnie mi spada, ugh takie życie. Kaito zza rogu spoglądał na mnie i postanowił, że mnie wystraszy, ale chyba na odwrót się to stało, zsikał się mojej pół-żywej twarzy.
- Boże Luka jak ty wyglądasz ! - wrzasnął siedząc na podłodze
- No,co ? Nie muszę na co dzień wyglądać idealnie -burknęłam,miałam już serdecznie dosyć tego debila. Dzisiaj śniadanie robił nasz kochaś niebiesko- włosy, tylko jedyne co potrafił robić to kanapki, chociaż coś.
 Po bójce z łazienką (wiadomo z kim), śniadaniu i zmywaniu do drzwi ktoś zapukał, Miku otworzyła a tutaj pojawiła się Meiko wszyscy się ucieszyli, chyba ja najbardziej.
- MEIKO ! -krzyknęłam uradowana.
- LUKA ! - wrzasnęła,podbiegając w moją stronę,
- Jak tam u ciebie ? - zapytałam z wielkiej ciekawości.
- Bardzo dobrze -powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy- mogłabyś mnie zaprowadzić do mojego pokoju ?
- Nie pamiętasz gdzie masz swój pokój ?! -wrzasnęli wszyscy na raz.
- Eee...tak -odpowiedziała czochrając swoje włosy - a tak w ogóle kim jest ten fioletowo-włosy koleś ?
- Chodzi ci o Gakupo ? To nasz nowy współlokator. -oznajmiłam.
- Miło cie poznać...Meiko,tak ? - zapytał się fioletowo-włosy.
- Tak,ciebie też miło poznać
- Dobra Meiko,zaprowadzić cię czy nie ?
- Oczywiście,że tak
Jak szłyśmy brązowowłosa patrzyła się na ten dom jak by była tu pierwszy razem,ale co się jej dziwić jak wróciłam dopiero z trasy koncertowej. Po nudnym południu i popołudniu, nagle oświeciło mnie, żeby zrobić imprezę z okazji przyjścia Meiko. Wszyscy byli za.
- ROBIMY IMPREZĘ Z OKAZJI PRZYJAZDU MEIKO ! - wrzasnęłam na cały dom.
- TAK ! -odpowiedzieli chórem.
 Wszyscy szaleliśmy, póki policja nie przyjechała, żebyśmy przyciszyli muzykę, ja między czasie musiałam zażyć dzisiaj akurat 2 porcję tabletek i wtedy zostałam przyłapana przez Meiko.
- Lu-Luka?... Co ty robisz?
- Głowa mnie boli! – Odpowiedziałam gwałtownie, lecz Meiko była zbyt cwana , żeby w to uwierzyć. Niestety ona nic nie wie. Dość długo się nie widziałyśmy. Rozstałyśmy się gdy zaczęłam chodzi do liceum.
- A tak serio? Nie wyglądają mi na tabletki na ból głowy i w dodatku w takich ilościach.
- No dobrze powiem Ci…- Nigdy nie chciałam nikomu opowiadać mojej przeszłości, to było zbyt ciężkie. – No to było to tak…
---------------------------------------------------------------------------
Tak,wiem miały być co tydzień rozdziały ale
za dużo wypracowań.Obiecuje,że w następny poniedziałek
pojawi się nowy rozdział,bo już mam zarys i wene
No to do następnego rozdziału :*